Życie na wsi nie należało dawniej do łatwych. Życie codzienne upływało na wykonywaniu obowiązków, w których zaznaczał się wyraźnie podział na prace kobiece i męskie. W tym dziale skupimy się na pracach wykonywanych przez kobiety. Oprócz pomocy na roli w czasie żniw czy wykopków, gro prac wykonywały w domach. Jak się sami przekonaliśmy musiały mieć dużo siły i wytrwałości.
Poniżej prezentujemy filmy instruktażowe z udziałem pań, które opowiedziały i pokazały nam, jak dawniej się żyło. Filmy były kręcone amatorsko, bez przygotowań, w czasie warsztatów dla dzieci oraz w czasie codziennej pracy Warsztatów Terapii Zajęciowej w Dołubowie. Z uwagi na specyfikę naszej pracy z góry przepraszamy za niedoskonałości i nieprzewidziane zdarzenia:) Jednak zaangażowanie naszych pań i niesamowita lekcja przeszłości, której nam udzieliły, rekompensują wszelkie niedociągnięcia. Zresztą zobaczcie i posłuchajcie sami!
JAK SIĘ KIEDYŚ PRAŁO?
KILKA SŁÓW O CZYNNOŚCIACH ZWIĄZANYCH Z PRANIEM
Pranie to raz w tygodniu było, bo nie było bardzo czasu. To tak z pół dnia się prało. A jeszcze to i wygotowywali. Kotły takie były duże z taką wodą gorącą wodą jedne wkładali, drugie wyjmowali, potem do bali.
A jeszcze było, że krochmalili. Mąki przecież ziemniaczanej nie było. Tarło się ziemniaki. Jak się wycisnęło ziemniaki przez ścierkę, to ten sok spływał w naczynie i na dnie osiadała ta skrobia. I to się zlewało tą wodę i tą skrobię do garnka i z wodą się zagotowało i żeby nie było klusków, tylko takie płynne było. Potem się to dodawało do płukania. Bo ten płyn z tej skrobi wlewało się do wody.
Po co był ten krochmal? A do usztywnienia. Ja na przykład jak serwetki na szydełku robiłam to te wszystkie serwetki w krochmalu potem i było takie sztywne. Tak samo kołnierze, mankiety zanurzali w tym, nieraz całe męskie koszule i pościel się krochmaliło. Jak tą pościel się później prasowało to taka śliska była i rzekomo brud tak nie przystawał.
Krochmal robiło się też z mąki pszennej. Rozbijało się ją najpierw (w wodzie) a potem wlewało do gorącej wody.
Farbkowanie – to był taki proszek niebieski, ultramaryna się nazywało. Dodawało się troszeczkę do płukania, nawet do tego krochmalu się dodawało, i ta woda była leciutko błękitna. I to tak trochę wybielało.
Żelazek przecież nie było, tylko takie metalowe z duszą i węgiel się do nich wkładało. Drzewny węgiel żarzący się wygarniało i sypało do żelazka. Żelazko się nagrzewało i tak się prasowało. Jak trzeba było żeby coś było takie sztywniejsze, to trzeba było takie wilgotniejsze się prasowało nakrochmalone, to to szybko stygło. Tam były takie otworki, to się jeszcze zdmuchiwało tak , żeby rozżarzyć te węgle. Trzeba było uważać, żeby nie przypalić.
JAK SIĘ KIEDYŚ MAGLOWAŁO?
KILKA SŁÓW O KOŁOWROTKU
DARCIE PIERZA
Kobiety zbierały się wieczorem na darcie pierza. Kiedyś przecież poduszek nie było. Polegało to na tym, że pióro darło się oddzielając część miękką (chorągiewkę – red.) a zostawiało sypaki, czyli tą twardą część (stosina i dudka – red.). Sypaki się paliło, ale niektóre to wykorzystywały je do wypełniania np. poduszek na krzesło.
PRZY LAMPIE NAFTOWEJ
PRACA PRZY LAMPIE NAFTOWEJ
JAK SIĘ KIEDYŚ GOTOWAŁO?
Na tamte czasy się gotowało. Mało tłuszczu, mało mięsa. Kuchnie były takie murowane, niektóre z cegły były i tylko mazane gliną ale to wcześniej, potem były takie kaflowe. I tam palenisko było, podkładało się drewno. A tutaj był taki blat. Na nim było takie otwory na których się gotowało. A piec kaflowy do ogrzewania był. Już za mojej pamięci się kupowało zapałki. A kto miał to były takie do rozpalenia drzazgi smolne, to było z drzew sosen, w nich taka żywica jest. Trzeba było to porąbać na takie drzazgi, wysuszyć i się podpalało (drewno w piecu).
KOPAŃKA I PIRÓG, CZYLI BABKA DROŻDŻOWA
WIERCIOCHA CZYLI KRĘCIMY MAK
POZNAJEMY INNE DAWNE PRZYRZĄDY
CODZIENNA PRACA NA ZDJĘCIACH
Poniżej zamieszczamy kilka zdjęć, które zostały nam udostępnione przez mieszkańców Dołubowa i okolic. Już wkrótce kolejne wspomnienia!
następny
- Kategorie:
- Udostępnij: