Siła miłości Wiktorii i Ludwika

Zapraszamy do zapoznania się z wyciągu z artykułu o losach powstańczych rodziny Władczyńskich, z których pochodziła Pani Wiktoria, jedyna kobieta z tej „powstańczej”linii Władczyńskichpóźniejsza żona Ludwika Pieńkowskiego. To piękna historia o miłości, która przetrwała najtrudniejsze chwile, a swój finał znalazła w dworze dołubowskim.

 

SKĄD NASZ RÓD

Janusz Władyczański

 Dyskusja Kwartalnik Wojewódzkiego Domu Kultury w Białymstoku Nr 1/22/90 (1990 styczeń – marzec)

Rodzina Władczyńskich, wywodzi się z dalekich kresów Rzeczypospolitej. W XVI wieku zamieszkiwała ona w powiecie kopyskim na Witebszczyźnie i od tamtejszych dóbr Władyczyna wzięła swoje odmiejscowe nazwisko.

W archiwum rodzinnym zachowało się drzewo genealogiczne — dokument z końca XVIII wieku, zatytułowany „Genealogija Domu Starożytnego WWJJ Panów ZAREMBÓW WŁADYCZAMSKICH. Z zamieszczonych tam zapisów wynika, że — jak wskazują przywileje Władysława IV — jeden z przedstawicieli rodu uczestniczył w wyprawach Stefana Batorego do Gdańska (stłumienie buntu w 1577 roku) i Połocka, Władyczańscy pieczętowali się herbem własnym tj. odmianą herbu władysławskiego (Korona i Skrzydło). Wielu z Władyczańskich brało czynny udział w życiu społecznym i politycznym Rzeczypospolitej XVII-XVIII wieku. Piastowali oni różne urzędy sądowe i wojskowe. Niewiele jednak zachowało się dokumentów z tego okresu. Dopiero, wiek XIX, okres nasilającej się niewoli carskiej pod zaborami i czas powstań narodowych przynosi bogatszy materiał faktograficzny dotyczący rodziny.

 

W pierwszej połowie XIX wieku główna gałąź rodu osiedliła się na Grodzieńszczyźnie w powiecie wołkowyskim. Tutaj w dworkach w Skarbcu i Sedelnikach przyszli na świat (już jako VII pokolenie) kolejni członkowie rodu — synowie Tadeusza, radcy stanu: Aleksander, Teofil, Ignacy, Antoni, Józef (pradziadek autora wspomnień), Julian oraz córka Wiktoria. Gdy wybuchło powstanie styczniowe większość dorosłych z tej „siódemki” stanęła do walki o Niepodległość. Dzięki pamiątkom, dokumentom i historykom można szerzej opisać ten dramatyczny dla Ojczyzny i Polaków okres.

TEOFIL ZAREMBA WŁADYCZAŃSKI miał przeszło trzydzieści lat gdy rozpoczęło się powstanie. Był wychowankiem Korpusu Kadetów w Brześciu Litewskim, a w 1856 r. ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Petersburgu w stopniu kapitana. Jako oficer sztabowy został wysłany na Kaukaz, gdzie awansował na podpułkownika. W kwietniu 1863 roku podał się jednak do dymisji i objął wkrótce komendę nad oddziałem powstańczym w Grodzieńskiem. Po przegranej pod Waliłami (29 IV) on to właśnie przyprowadził do ostępu leśnego Budziska 120 ochotników z powiatu sokolskiego. Wezwany następnie przez Rząd Narodowy, objął we wrześniu dowództwo oddziału w Krakowskiem (powiat lelowski). Tutaj połączone oddziały powstańcze (ok. 800 ludzi) pod komendą Zygmunta Chmiełeńskiego stoczyły bitwę pod Mełchowem. Skrzydłowymi dowódcami byli Teofil Władyczyński „Zaremba” i Węgier Otton Esterhazy. Działo się to 30 września 1863 roku. Historyk pisze: „Powstańcy wytrwale i skutecznie ostrzeliwali się nacierającym moskalom a nawet pod wodzą Chmieleńskiego, parokrotnie z powodzeniem szli do walki na bagnety lub dzielnie odpierali natarcia wrogów na skrzydłach, dopóki nie padli ciężko ranieni dowódcy — Otton najpierw na lewym, a Zaremba Władyczański na prawym skrzydle. To się stało główną przyczyną zamieszania, które zmusiło Chmieleńskiego do dokonania odwrotu Otton miał tylko małą trójkątną ranką na prawej skroni, a Zaremba, po dostaniu dwóch kul przybył jeszcze na koniu do zajazdu w Lelowie, żądając pokoju, a zsiadając z konia padł by więcej się nie podnieść”. Jedna z relacji podaje, że pochowano ich we wspólnym grobie. „Polak, Węgier — dwa bratanki…”.

Do dziś zachował się na starej plebanii w Lelowie odpowiedni wpis w „Księdze Aktów Zejścia z lat 1859-1876”.

Teofil Władyczański był — jak pisze Nowolecki w „Pamiątce dla rodzin” — „człowiekiem rzadkich przymiotów. Cichy i skromny, w obejściu pełen prostoty i naturalności, czyn i energię ważył nade wszystko”.

Kolejnego przedstawiciela rodu — IGNACEGO WŁADYCZAŃSKIEGO rok 1863 zastał w twierdzy brzeskiej, gdzie był oficerem wojsk inżynieryjnych. Losy Ignacego znane są z syberyjskich listów pisanych przez jego kolegę — Józefa Kalinowskiego, również oficera z Brześcia Litewskiego, późniejszego zakonnika O. Rafała, beatyfikowanego w 1983 przez Jana Pawła II w czasie jego drugiej pielgrzymki do Polski. Około 30 stycznia 1863 roku Kalinowski i Władyczański ciągnęli losy, ponieważ jeden z nich miał poprowadzić rosyjski oddział przeciwko partii Romana Rogińskiego. Traf chciał, że musiał to uczynić Ignacy. Na szczęście skończyło się na drobnej potyczce. Kula strąciła tylko czapkę Ignacemu. On sam i jego kolega przeszli wkrótce do powstania. Obaj znaleźli się później na zesłaniu w Ussolu. Ignacy zwolniony wcześniej (ok. 1868) przebywał w Warszawie gdzie pomagał dawnym kolegom i ich rodzinom.

Następny powstaniec ANTONI, młodszy brat Ignacego, student Uniwersytetu Moskiewskiego (wg. innej informacji Petersburskiego) na wieść o powstaniu przerwał studia i włączył się do walki jako oficer w szeregach oddziału Gustawa Strawińskiego „Młotka”. Ranny w boju pod Hutą Michalińską (Michaliną) w pow. słonimskim zmarł z ran w czerwcu 1863 roku.

Najdłużej utrzymał się na powstańczym Podlasiu JOZEF WŁADYCZAŃSKI (wspomniany już pradziadek autora wspomnień).. Jako gimnazjalista poszedł z wieloma kolegami do lasu i znalazł się w oddziale konnym Kazimierza Kobylińskiego — znanej postaci grodzieńskiego powstania. Józef na polecenie dowódcy poszukiwał koni w pow. wołkowyskim i sokolskim. Mianowany porucznikiem dowodzi plutonem, który składał się z samych Białostocczan. W końcu września trzeba było opuścić ziemię sokolską, białostocką i bielską. Najwytrwalsi przeszli ną Lubelszczyznę na początku. mroźnego stycznia 1864 roku, pod Uścimowem pluton Józefa Władyczańskiego wstrzymywał natarcie rosyjskie, aby umożliwić odwrót własnej piechocie. Po półgodzinnej strzelaninie „Władyczański skomentował: odwrót dwójkami! Wypuścił wszystkich po kolei naprzód a sam ruszył za mną ną końcu” — tak wspomina Paweł Powierza, autor pamiętnika, kolega gimnazjalny i powstańczy Józefa. Udało się ujść pogoni. Józef opuścił Królewstwo Polskie i znalazł się w Paryżu. Tam ukończył Szkołę Inżynierii. Po latach wrócił do rodzinnego Skarbca, gdzie założył rodzinę. Po dłuższej chorobie, leczony w Warszawie (zmarł tam ok. 1887 roku i pochowany został na Powązkach

 

wiktoria-pienkowska

Wiktoria z Władyczańskich Pieńkowska.
Zdjęcie sprzed powstania 1863 r.

Nie mniej dramatyczne potoczyły się losy WIKTORII — jedynej kobiety z tej „powstańczej” gałęzi Władyczańskich. Miała 18 lat, gdy osadzono ją w więzieniu grodzieńskim za udział w powstaniu. Tam spotkał ją Ludwik Pieńkowski, komisarz powstańczy na powiat bielski, skazany na dożywotnie zesłanie. Pamiętnikarz zapisał: „Pieńkowski poznawszy tam Władyczańską zakochał się w niej z wzajemnością, podali prośbę o zwolnienie na połączenie się. Murawiew zezwolił. Wzięli ślub w więzieniu (13.IV. 1863 r.) i byli razem zesłani na Syberię” (Tomsk, Narym). Ludwik wywodził się z zasłużonego nadbużańskego rodu Pieńkowskich (majątki: Sutno, Osnowka, Granne, Dołubowo). W Dołubowie (obecnie gmina Dziadkowice) uwłaszczył chłopów jeszcze przed carskim ukazem. Szanowany przez okoliczną szlachtę i włościan został komisarzem powstańczym. We wspomnianym więzieniu przeżył, brutalne przesłuchanie prowadzone przez znanego ze złej stawy Murawiewa — „Wieszatiela”. „W czasie jednego z przesłuchań Murawiew kopnął dziadka — wspomina wnuk Jerzy Pieńkowski, utrwalający rodowe tradycje, zmarły w 1985 roku w Londynie — już powalonego na ziemię i trafił w zegarek, który kosztem szkła i zgniecionej koperty sparował kopnięcie i odtąd został fetyszem”. Dotąd zachował się wśród pamiątek rodzinnych już u prawnuka Jana w Londynie.

Wiktoria i Ludwik utrzymywali się na zesłaniu dzięki własnej pomysłowości i pracy. On malował obrazki i lepił biżuterię z chleba, ona zaś założyła sklepik z pasmanteria. Po ośmiu latach, dzięki staraniom rodziny z Petersburga, oboje wrócili — Wiktoria do Dołubowa a Ludwika skierowano na czasowe zamieszkanie w Warszawie. Dopiero po czterech latach mógł wrócić do domu- Dołubowo zapełniło się dziećmi (4 synów i 2 córki), a dwór stał się centrum rodzinnym. Wiktoria zmarła w wieku 49 lat (1894 r.) a Ludwik 11 lat później. Oboje spoczywają na starym cmentarzyku dołubowskim. Ich grób zdobi naturalnej wielkości rzeźba Madonny z Dzieciątkiem, dłuta Zygmunta Otto — przyjaciela ich syna Ignacego Pieńkowskiego, znanego na Podlasiu malarza.

 

Grób Wiktorii i Ludwika Pieńkowskich – stan obecny 2016. Zdjęcie własne.

 

 

Share :

Zobacz również

Ustawienia dostępności